W języku polskim co jakiś czas pojawiają się nowe wyrażenia i słowa. Od kilkunastu miesięcy coraz częściej słyszymy w środkach masowego przekazu o „zapateryźmie”. Zarówno w debatach politycznych, jak i programach informacyjnych powyższe sformułowanie stało się niezwykle popularne. Znaczna część odbiorców medialnego szumu nie wie jednak, co kryje się pod pojęciem „zapataryzm”. Jedynie nieliczni kojarzą ten termin z premierem hiszpańskiego rządu José Luis Rodíguez Zapatero. Nazwisko lidera hiszpańskiej partii socjaldemokratycznej (PSOE) stało się źródłem dla polskiego neologizmu, używanego najczęściej na określenie działań zmierzających do jak największego zmarginalizowania chrześcijańskiej wizji świata i człowieka oraz zminimalizowania wpływu katolików na życie społeczne.
José Luis Rodíguez Zapatero (ur. 1960) już od wczesnej młodości interesował się polityką i brał aktywny udział w rozwoju nurtu socjalistycznego w hiszpańskim życiu społecznym. Bardzo szybko stał się nie tylko wiernym wyznawcą lewicowych tradycji lecz również promotorem nowoczesnej socjaldemokracji niosącej na swoich sztandarach postulat bezpardonowej walki z Kościołem katolickim oraz koniecznością wyeliminowania wpływu prawa naturalnego na ustawodawstwo. Obrona praw pracowniczych i samych robotników zeszła na dalszy plan. Najważniejszym celem partii, którą od roku 2000 kieruje José Zapatero nie jest poprawa bytu najbiedniejszych obywateli, czy tworzenie nowych miejsc pracy lecz mozolne przekonywanie Hiszpanów, że Kościół ze swoją chrześcijańską moralnością szkodzi rozwojowi państwa.
Sekretarz generalny PSOE szansę realizacji swoich politycznych projektów otrzymał w roku 2004, gdy socjaldemokraci odnieśli zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Stało się to na skutek zamachu z 11 marca 2004, o które rządzący jeszcze wówczas gabinet stworzony przez Partię Ludową (PP) oskarżył terrorystów z baskijskiej organizacji ETA, choć prawicowy rząd José María Aznara wiedział, że sprawcami zamachu są ludzie związani z Al Kaidą. Na krótko przed wyborami do opinii publicznej zaczęły dochodzić informacje o tym, że prawdopodobnie rząd celowo wprowadził obywateli w błąd. Na znak protestu, wyborcy, zamiast oddać głos na mającą w sondażach przewagę i olbrzymie szanse na zwycięstwo Partię Ludową, poparli Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE).
Przedstawiciele tej partii sprawują władzę już drugą kadencję. W ostatnich wyborach parlamentarnych, które odbyły się w roku 2008 socjaliści wygrali z nieznaczną przewagą nad najsilniejszą partią opozycyjną. Ster rządów jest w Hiszpanii nadal w rękach polityków, którzy za całe zło świata obwiniają Kościół kierujący się Dekalogiem, a wydają się nie dostrzegać prawdziwych zagrożeń takich jak np. rosnące w szybkim tempie zadłużenie państwa (hiszpański dług publiczny wynosił w maju br. 560 mld euro, czyli 53,2 proc. PKB.), recesja, wysokie bezrobocie (ok.22%), korupcja, niski poziom edukacji dzieci i młodzieży, przemoc wobec kobiet, czy wreszcie międzynarodowy terroryzm. Walka z wierzącymi katolikami i wyznawanymi przez nich wartościami przysłoniła rządzącym prawdziwe problemy z jakimi boryka się przeciętny Hiszpan. Światowy kryzys gospodarczy brutalnie odsłonił błędy lewicowych polityków, którzy zamiast zlikwidować bezrobocie, zajęli się likwidowaniem nauczania religii w szkołach.
Można zaryzykować stwierdzenie, że gabinet José Zapatero skutecznie zajmuje się odwracaniem uwagi od coraz trudniejszej sytuacji gospodarczej kraju. Czyni to poprzez nowy stosunek do hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939), który wyraża się m.in.. w ekshumacji zbiorowych mogił oraz niszczeniu pomników frankistowskich. Również ustalanie składu rady ministrów i władz prywatnych korporacji według parytetu płci bywa interpretowane jako koncentrowanie uwagi opinii publicznej na tematach mających zakamuflować bardzo poważny stan finansów państwa i postępujące rozwarstwienie społeczne.
Aby zdać sobie sprawę co oznacza słowo „zapateryzm”, należy przynajmniej przedstawić co wchodzi w pakiet najważniejszych zmian, których dokonał rząd premiera José Zapatero. Mianowicie, zalegalizowano małżeństwa osób tej samej płci i umożliwiono parom homoseksualnym adopcję dzieci; zlikwidowano nauczanie religii w szkołach; zliberalizowano prawo aborcyjne (aborcja możliwa do 22 tygodnia ciąży); rozluźniono procedury rozwodowe; ograniczono władzę rodzicielską nad dziećmi; dowartościowany został konkubinat; zniesiono elementy religijne w uroczystościach państwowych, cywilnych i wojskowych; podjęto walkę z symboliką religijną w miejscach publicznych np. w szpitalach; praktycznie odmówiono katolikom partycypacji w życiu publicznym a ich apele są ignorowane; przeprowadzono reformę edukacji, która zawęża prawa rodziców do wyboru miejsca i sposobu kształcenia oraz tworzy przeszkody dla szkolnictwa prywatnego; aby uspokoić sytuację w Kraju Basków i tym samym zyskać mnóstwo głosów w następnych wyborach zdecydowano się ustępstwa wobec środowisk popierające terrorystyczną organizację ETA; dbając o inwestycje zagraniczne dokonywano gestów solidarności z latynoamerykańskimi dyktatorami gardzącymi prawami człowieka – Fidelem Castro i Hugo Chavezem; ma zostać zniesiona klauzula sumienia, co oznacza, że jeśli lekarz odmówi wykonania zabójstwa poczętego dziecka, to może zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu.
Czy usunięcie idei Boga ze sfery życia publicznego, ideologiczny laicyzm i antykatolicyzm nie prowadzi to do nieludzkiego i dehumanizującego materializmu, bez najmniejszego poszanowania dla człowieka i społeczeństwa? Sądzę, że to, co określa się jako „zapateryzm” można nazwać „politycznym bałwochwalstwem”, „fundamentalizmem laickim” lub „chrystianofobią” konsekwentnie polaryzującyą społeczeństwo, przy czym jej część chrześcijańską traktuje się gorzej. Jeśli „zapateryzm” chciałby być konsekwentny, to jego następnym projektem będzie może palenie obrazów religijnych w madryckim Muzeum Prado oraz zakaz publicznego śpiewania kolęd. Absurdalne, prawda? Swoje prawdziwe oblicze ukazuje „zapateryzm” teraz, gdy Hiszpanii grozi sytuacja, która stała się udziałem Grecji. Rząd José Zapatero ratując finanse publiczne nie ma skrupułów, aby likwidować niektóre przywileje pracownicze i odmawiać pomocy ludziom, którzy nie są w stanie spłacać zaciągniętych kredytów. W przyszłym roku zamierza się wstrzymać rewaloryzację emerytur, zlikwidować „becikowe” oraz zmniejszyć dopłaty do leków. Ucierpią więc dzieci, ludzie chorzy i seniorzy.
Utrzymuję kontakt z kilkoma hiszpańskimi rodzinami katolickimi. Moi znajomi czują się opuszczeni, zepchnięci na margines i nietolerowani w życiu społecznym. Z wartościami, które reprezentują zadają się być odrzuceni i niepotrzebni swojej ojczyźnie. Niech to da do myślenia tym, którzy śnią o „polskim Zapatero”.