Przyjaźń
Jakiś czas temu, mój znajomy opowiedział mi pewną historię:
W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. ”Odmawiam”, rzekł oficer. ”Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który prawdopodobnie już nie żyje”. Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. ”Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto było iść, by przynieść ciało?” Umierający odrzekł: ”O tak. Gdy do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: „Jack, wiedziałem, że przyjdziesz”.
Przytaczam tę opowieść, ponieważ nazbyt często ludzie używają słów, których albo nie rozumieją, albo nie są w stanie dostrzec, jak wielkie znaczenie mają. Takim słowem jest „przyjaźń”. Politycy, którzy spotykają się na ekonomicznych czy politycznych debatach, z czasem nazywają się przyjaciółmi, choć dla osiągnięcia swoich celów są w stanie podsłuchiwać się wzajemnie, używając do tego celu tajnych służb. Ktoś stwierdza, że na portalu społecznościowym ma kilkadziesiąt przyjaciół, choć z większością z nich nawet się nie spotkał. Można mieć wielu znajomych i kolegów, ale przyjaciel to ktoś więcej. Ktoś więcej niż rodzony brat czy siostra. Zdarza się też sytuacja inna. Po latach małżeństwa, lub choćby tzw. chodzenia ze sobą, ona mówi do niego: „Nic z tego nie będzie. Zostańmy przyjaciółmi”. Jedno z najbardziej nonsensownych zdań, które można wypowiedzieć. Pomijam to, że dla niego takie jej słowa są jak cios sztyletem w samo serce. Chodzi o to, że w powyższym zdaniu miłość postawiona wyżej niż przyjaźń. Przyjaźń jawi się jako pewien rodzaj substytutu miłości, protezy miłości, alternatywy etc. A przecież jest zupełnie inaczej. To właśnie przyjaźń jest najwyższą formą miłości! Jest zauroczenie, oczarowanie, zachwyt, zakochanie, pożądanie… Później przychodzi miłość i gotowość na to, aby razem żyć. Jednak jeśli zabraknie punktu kulminacyjnego tj. przyjaźni, wszystko inne jest tylko miłością, lecz nie MIŁOŚCIĄ.
Przyjaźń jest kwintesencją MIŁOŚCI. Tej najprawdziwszej tzn. niepodzielnej, wiernej i jedynej. Kiedy składam życzenia nowożeńcom, życzę im by byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi.
Być przyjacielem tzn. robić wszystko co możliwe, aby osoba kochana, (przypomnę, że przyjaźń to najwyższa forma miłości) przyjaciel, mógł doświadczyć w swoim życiu dobra, również tego ostatecznego. Być przyjacielem oznacza wydawać swoje życie dla przyjaciela. Dzień po dniu. Przyjaciel bez wahania odda dla ciebie swoje życie. Więcej, jest gotów usunąć się w cień, odejść, zniknąć, byleby tylko jego przyjaciel był szczęśliwy naprawdę i doświadczał w swoim życiu większego dobra, które dać mu może ktoś inny – inny przyjaciel. Tylko przyjaciel może wypowiedzieć słowa Edwarda Stachury: „Z nim [nią] będziesz szczęśliwsza[y], dużo szczęśliwsza[y] będziesz z nim [z nią] …. Nie myśl, że nie kocham lub, że tylko trochę. Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem. Tak ogromnie bardzo jeszcze więcej może. I dlatego właśnie żegnaj…” Tak. Dla dobra swojego przyjaciela trzeba czasami odejść, zniknąć, umrzeć…
O przyjaźni napisano tysiące książek, doktoratów a nawet habilitacji. Najważniejsze jest chyba to, aby doświadczać przyjaźni i samemu być przyjacielem. To jest arcydzieło życia. I dlatego przyjaźń jest tak bardzo trudna. Jak każde arcydzieło.
Pytam samego siebie: Czy jestem przyjacielem? Czy ktoś mógłby mi powiedzieć: „Jarek, wiedziałem, że przyjdziesz”…
Nie wiem. Smutne to, że nie wiem.