W świecie, którym wydają się rządzić różnorakie mody, słowo „asceza” okazuje się być bardzo przestarzałe. W społeczeństwie, które supermarkety traktuje jak świątynie, asceza jest traktowana jako coś dziwacznego i niezrozumiałego. Słowo, którym się dziś zajmujemy, wypadło ze współczesnego języka i jest używane bardzo rzadko, nawet pośród ludzi głęboko religijnych. Stało się tak być może dlatego, że asceza kojarzona jest przez wielu wyrzeczeniem, wysiłkiem i pracą nad sobą, co przecież nie jest atrakcyjne i nowoczesne. Jednak nawet we współczesnym systemie ekonomicznym, nastawionym na rozbudzanie wciąż nowych potrzeb u konsumentów, są ludzie, którzy, oprócz głodu wciąż nowych dóbr, mają w sobie również pragnienie modlitwy i sensu życia.
Asceza nie jest z pewnością wrogim nastawieniem do świata czy do ciała, lecz wręcz przeciwnie: jest „kosztowaniem” życia i czerpaniem z niego prawdziwej radości. „Nie wolno (…) mniemać, iż asceza polega na ucieczce od życia. Wręcz przeciwnie, ma ona człowiekowi zapewnić pełnię życia przez doskonałe opanowanie najtrudniejszych jego dziedzin. Przez ascezę ma człowiek właśnie wejść we wszystkie wartości i przeżywać je w ich jak największej prawdzie, bez złudzeń i bez rozczarowań” — napisał Karol Wojtyła w „Elementarzu etycznym”.
Asceza nie jest więc odwróceniem się od tego, co oferuje świat, lecz można by ją zdefiniować jako budowanie własnej hierarchii wartości, „wychowywanie” swoich rozlicznych pragnień oraz nabranie właściwego dystansu do tego co materialne. Stąd, chrześcijanin, który chce, aby jego życie miało rys ascezy, nie musi wyrzec się kariery zawodowej, wysokich pensji czy też posiadania nowego samochodu. Chodzi o to, żeby to, co przemija, nie popsuło relacji rodzinnych, służyło rozwojowi człowieczeństwa i chrześcijańskiej wizji świata.
Życie pełnią życia pośród codziennych obowiązków, oznacza podejmowanie duchowego oraz intelektualnego wysiłku. Wbrew pozorom jest wielu ludzi, którzy papieskie słowa „Musicie od siebie wymagać”, traktują poważnie, bowiem wiedzą, że rozwój wewnętrznej sfery człowieka służy świadomemu dokonywaniu życiowych wyborów.
Słowo „asceza” pochodzi z języka greckiego („askein”) i dosłownie tłumaczy się je na „ćwiczyć”, „trenować” i „uprawiać”. W kulturze greckiej oznaczało wyrzeczenia związane z uprawianiem sportu i zdobycia tężyzny, a później także zdobywanie doskonałości etycznej i religijnej. Chrześcijanie przejęli to słowo, ale nadali mu treść zaczerpniętą z Pisma Świętego. Asceza nie oznaczała dla chrześcijan izolacji od świata, lecz twórczy rozwój własnych uzdolnień duchowych zmierzający do świętości osobistej. Dobrowolnie podejmowane praktyki pokutne i wyrzeczenia pozwalały chrześcijanom świadomie kierować własnym życiem. Chodziło im o zdobycie takiej postawy duchowej, by nie stać się igraszką ślepych sił.
Dzięki temu, że Bóg w Osobie Jezusa Chrystusa stał się człowiekiem, uświęcony został cały człowiek. Narzędziem łaski może być więc cała rzeczywistość doczesna. Chrześcijanin ze spokojem może czynnie uczestniczyć w życiu świata, kierując się miłością. Współczesne rozumienie ascezy nie polega wyłącznie na oczyszczaniu się ze zła, lecz bardziej na „przeżywaniu życia” poprzez prawdziwe zaangażowanie w to co zwyczajne i codzienne; polega na wejściu całym sobą w pracę, wypoczynek i w relacje z bliźnimi; polega na „wy-dawaniu” siebie, na życiu nie tylko dla siebie, ale też ofiarowaniu cząstki swego życia innym. Asceza oznacza również cierpliwe przyjmowanie spadających na człowieka trudności życiowych, przezwyciężanie frustracji. Takie chrześcijańskie zaangażowanie w otaczającą rzeczywistość i w sprawy świata jest jednak ściśle złączone z ciągłym otwieraniem się człowieka na łaskę Bożą oraz z koniecznością modlitwy, która szukanie Boga pośród świata czyni skutecznym.
Wolno więc przypuszczać, że współczesnych ascetów być może mijamy codziennie na ulicy. Może nie zwracają naszej uwagi, gdyż nie mają na sobie pokutnej szaty, ale np. elegancki garnitur i dobre buty.